Tekst: Katarzyna Nowakowska, psycholożka
„Dlaczego kobiety nie odchodzą?” to jedno z pytań najczęściej zadawanych w związku z przemocą w bliskich relacjach. Osoby, które nie miały nigdy bliżej do czynienia z tym zjawiskiem (a niestety często także ludzie, którzy powinni dogłębnie rozumieć temat, tacy jak sędziowie, policjantki, pracownicy socjalni czy, o zgrozo, psycholożki) podejrzewają, że osoba doświadczająca przemocy nie rozumie, że jest nieszczęśliwa albo, co gorsza, jest „uzależniona” od doświadczania przemocy. To oczywiście nieprawda.
Początek przemocowych relacji to często intensywne pozytywne emocje. Osoby wciągane w taką relację są „bombardowane miłością”. Późniejsi sprawcy przemocy starają się sprawić jak najlepsze wrażenie, poświęcają partnerce mnóstwo uwagi, czasem obsypują kwiatami i prezentami, komplementują ją i idealizują. Czasami budują wrażenie bliskości, bardzo wcześnie opowiadając o własnych trudnych/tragicznych doświadczeniach i zachęcając do tego samego partnerkę/partnera. Osoba poddana takiej manipulacji ma ograniczoną możliwość, żeby racjonalnie ocenić relację, zdarzenia i nowego partnera. Ponieważ ma wrażenie bliskości, traktuje sprawcę jak osobę bliską: obdarza go zaufaniem, lojalnością i troską.
Tymczasem sprawca rozpoczyna kolejny etap manipulacji: stopniowo zaczyna lekceważyć partnerkę i jej potrzeby, wyrażać wobec niej agresję, pogardę, zazdrość – testuje jej granice. Kiedy partnerka zaprotestuje i na przykład zechce zakończyć relację, przemocowiec wraca do „bombardowania miłością”, równocześnie wywołując w partnerce poczucie winy i wstydu („ja cię tak kocham, dbam o ciebie, a ty chcesz mnie porzucić”).
Taka dynamika może trwać latami, przy czym granice osoby doznającej przemocy przesuwane są za każdym razem coraz dalej, a pozytywne doświadczenia są coraz rzadsze i trwają krócej.
Sprawca robi wszystko, żeby odseparować partnerkę od wsparcia: zniechęca lub zastrasza bliskie jej osoby, zachęca do rezygnacji z pracy, ściśle kontroluje wszystkie jej kontakty, dąży do sytuacji, w której stanie się jedynym pośrednikiem między partnerką, a światem zewnętrznym, osobą, od której zależy wszystko w jej życiu. U osoby traktowanej w ten sposób wytwarza się coś, co bywa nazywane traumatyczną więzią.
Podstawowa manipulacja stojąca za powstawaniem więzi traumatycznej polega na wysyłaniu przez sprawcę sprzecznych sygnałów.
Ludzka emocjonalność źle sobie radzi ze świadomością, że ta sama bliska osoba może być dobra, kochająca, a chwilę później krzywdzić i wyrażać pogardę. Szczególnie jeśli bardzo wiele zależy od osoby wysyłającej takie sprzeczne komunikaty, mamy tendencję do ignorowania sygnałów negatywnych i koncentrowania się na pozytywnych. Najlepiej widać tę tendencję w przypadku dzieci, które kochają i są lojalne wobec rodziców, nawet kiedy ci je zaniedbują i znęcają się nad nimi. Myśl, że rodzic może się o dziecko nie troszczyć, jest zbyt przerażająca – taka sytuacja zagraża fizycznemu przetrwaniu dziecka. Szczególnie jeśli sprawcy udało się odizolować partnerkę, ale też dlatego, że kontroluje wiele aspektów jej życia, a od jego nastrojów bardzo wiele zależy (przez co powstaje wrażenie jego wszechmocnego wpływu), mogą się w niej uruchomić podobne wzorce postrzegania sprawcy, jak u maltretowanego dziecka. W tworzonym przez sprawcę chaosie emocjonalnym, miłość i przemoc splatają się ze sobą i po dłuższym czasie trudno oddzielić jedno od drugiego. Wierzymy, że między nami a partnerem trwa miłość, czujemy się zobowiązane do traktowania go jak osoby kochanej: do lojalności i do troszczenia się o jego dobro, nawet kiedy okazuje nam pogardę i sprawia cierpienie.
Żeby sobie poradzić z taką sprzecznością, osoby doświadczające przemocy często szukają tłumaczeń i usprawiedliwień dla zachowań sprawcy, bywa, że szukają winy w sobie.Równocześnie sprawcy nie biorą na siebie odpowiedzialności za zło, które wyrządzają i stosują tzw. gaslighting – kwestionowanie rzeczywistości ofiar. Stawiają samych siebie w roli ofiar, wmawiają partnerkom, że sprowokowały przemoc, albo że przesadzają, mówiąc o swoim cierpieniu.
W procesie „wybielania” sprawców bierze też udział otoczenie. Sprawcy to często ludzie towarzysko ujmujący. Bywa, że wobec znajomych budują obraz partnerki jako osoby trudnej, histerycznej, sprawiającej kłopoty. Bywa też, że ludziom w otoczeniu wygodniej wierzyć w niewinność sprawcy, bo im to oszczędza konieczności zareagowania na przemoc. Kiedy zewsząd docierają komunikaty, że sprawca jest dobrym człowiekiem, tym trudniej uznać jego przemocową naturę i zacząć się bronić.
Jak sobie radzić z traumatyczną więzią?
- Przede wszystkim trzeba uznać przemoc za przemoc. Wszelka agresja fizyczna: duszenie, bicie, popychanie, szczypanie, kopanie, ciągnięcie za włosy – to przemoc. Wszelka agresja psychiczna: upokarzanie, poniżanie, wyzywanie, krytykowanie, kontrolowanie, ograniczanie wolności, manipulowanie, grożenie, ignorowanie – to przemoc. Wszelka przemoc ekonomiczna: odbieranie pieniędzy, wydzielanie pieniędzy, ścisłe kontrolowanie wydatków, niezaspokajanie potrzeb bytowych osób zależnych finansowo – to przemoc. Na żadne z tych zachowań nie ma miejsca w bliskiej relacji. Ktoś, kto robi takie rzeczy, nie kocha.
- Ktoś, kto stosuje wobec nas przemoc, nie kocha nas. Stwarza pozory bliskości, ale jej nie daje naprawdę. Nie jesteśmy mu winne troski, ochrony ani lojalności. Mamy prawo się bronić przed przemocą, korzystając z wszelkich dostępnych środków, w tym ze wsparcia policji, wymiaru sprawiedliwości i pomocy społecznej.
- Trzeba być tu i teraz. Jeśli teraz ktoś nas krzywdzi, to nie ma znaczenia, że wczoraj kupił nam kwiaty, a w zeszłym roku zabrał na romantyczne wakacje. Nie szukajmy usprawiedliwień ani wyjaśnień. Nie szukajmy winy w sobie, w innych ludziach ani w okolicznościach. Przemoc to przemoc, a użycie przemocy to zawsze decyzja sprawcy. Ktoś, kto krzyczy na żonę albo ją bije, nie stracił nad sobą panowania – nie podnosiłby głosu na szefową, ani nie uderzyłby policjanta, krzyczy i bije, bo dał sobie do tego prawo. Nic nie usprawiedliwia stosowania przemocy wobec bliskiej osoby.
- Sprawca przemocy się nie zmieni. Ogromna większość osób stosujących przemoc w bliskich związkach ma zaburzoną osobowość. Przemoc, to nie tylko coś, co zdarza im się robić, to część tego, kim są. W relacjach, w których dochodzi do przemocy, sytuacja może się zmienić tylko na gorsze, chyba że sprawca przejdzie specjalistyczną terapię (do której rzadko ma motywację, bo ogromna większość sprawców upatruje źródła problemów w innych osobach – nigdy w sobie). Nie warto poświęcać życia na czekanie na zmianę, która nigdy nie nastąpi.
- Osoby pozostające w traumatycznej więzi mają tendencję do pamiętania przyjemnych, pozytywnych doświadczeń i zapominania o tych przykrych. Sprawcy celowo wprowadzają emocjonalny chaos i wzmacniają tę tendencję. Pamiętajmy, choć to trudne, że to właśnie przykre doświadczenia świadczą o prawdziwej naturze przemocowej relacji, a przyjemne są najczęściej częścią manipulacji stosowanej przez sprawców, żeby przywiązać do siebie ofiarę i powstrzymać ją przed odejściem. Dobrze założyć notatnik, w którym zapiszemy przemoc i przykrości, jakich doświadczyłyśmy od partnera. Kiedy zaczniemy tęsknić albo wątpić w słuszność swojego postępowania/ widzenia sytuacji, kiedy sprawca zacznie nas „bombardować miłością” i namawiać do powrotu, taki notatnik pozwoli się zorientować w rzeczywistości.
- Poszukajmy terapeutki, która rozumie mechanizmy działające w toksycznych i przemocowych związkach.
Niestety traumatyczna więź, raz wytworzona, powoduje, że jesteśmy bardziej narażone na wejście w kolejny toksyczny związek. Emocjonalny chaos i emocjonalne funkcjonowanie „na wysokich obrotach” jest czymś znajomym, dlatego łatwiej pomylić manipulacje przemocowca z „chemią” i zacząć rezygnować z siebie, stawiając cudze potrzeby na pierwszym miejscu. Kompetentna terapia pomoże rozwikłać pomieszane emocje, oddzielić przemoc od miłości, odzyskać pewność siebie i otwartość w relacjach z innymi ludźmi, rozpoznawać własne granice i bronić ich.
Artykuł Dlaczego kobiety nie odchodzą? pochodzi z serwisu Fundacja Feminoteka.