Autorka: Ola Gocławska
„Człowiek sam sobie tworzy horyzont” — mówi Weronika, charyzmatyczna bohaterka opowiadania „Punk dla menadżerów”. Ów horyzont często pojawia się w opowiadaniach Fiedorczuk jako bezkresna przestrzeń, nieostra granica oceanu wyznaczona przez zasięg ludzkiego wzroku. Czasami horyzont zostaje przesunięty i wtedy, czytając, znajdujemy się w przestrzeni granicznej, tuż za linią demarkacyjną, która oddziela wygodną codzienność od niejednoznacznej rzeczywistości innych, ludzi i nieludzi.
Sposób opowiadania autorki pozwala głęboko wniknąć w świadomość bohaterek i bohaterów. Poznajemy Ewkę, żyjącą na ulicy. Ewka za pomocą smrodu broni się od potencjalnej przemocy. Nie może uwierzyć, że mimo to przypadkowo poznany mężczyzna dostrzega w niej kobietę, to znaczy człowieka. Bezimienna anorektyczka dąży do duchowego oczyszczenia. Niewidzialny robotnik w „Strefie unikania” bezszelestnie przemyka przez miasto, w którym czuje się obcy. Młode małżeństwo z dzieckiem zostaje zaatakowane przez grupę chuliganów. Nastoletnia Ryśka broni się przed chłopakami z klasy, klnąc i zjadając pająki. Trzynastoletnia M. zakłada pierwszy stanik — symbol kiełkującej dojrzałości, o którym wkrótce będzie chciała zapomnieć. Matka S. od momentu rozpoczęcia porodu staje się wydmuszką: traci ciało i uczucia, odkąd odebrano jej prawo do ochrony przed bólem. Jej córka, S., nie chce myśleć o matce, nie ma ciała, nie ma duszy, pije i dzięki temu nie pamięta.
Nie chce pamiętać także Zetka. Nie chce myśleć. Obojętnie obserwuje agonię potrąconej na szosie wiewiórki, żeby potem ze spokojem pogodzić się z rozpadem własnego małego świata. „Po prostu usiądzie, zdejmie buty i będzie się przyglądała swoim stopom o podeszwach popękanych jak wysuszona glina. Będzie siedziała i czekała na zmierzch”. Niewzruszona jak ziemia, i tak samo bezbronna.
Postacie sportretowane przez Fiedorczuk to w większości osoby postawione wobec nagłej świadomości bezsensu wszelkich działań. Nie wszyscy się poddają. Dwie przyjaciółki opiekują się sobą nawzajem — wobec zagrożenia postanawiają współpracować, aby wystrychnąć agresorów na dudka. Mimo zmęczenia, matka prowadzi córkę przez pola do leśnego kościółka, kiedy mała odczuwa nagłą potrzebę rozmowy z Matką Boską Grawitacją . Staruszki, szczupłe i niezmordowane jak pająki, oddają się szczęśliwemu, uważnemu trwaniu — powoli budują szczęście z małych rzeczy. W zderzeniu z klęską ekologiczną, odseparowany od rodziny mężczyzna oddaje się wspominaniu przeszłości. Profesor uniwersytecki odnajduje ukojenie w poezji, codziennie czyta jeden wers z Pieśni nad Pieśniami, który przypomina mu o ulotności życia — kruchego jak ptaki z origami. Ludzie, zwierzęta, owady, drzewa — w „Bliskich krajach” wszystkie byty są od siebie odległe niczym oddzielne światy, obce, choć na wyciągnięcie ręki. Jeśli bliżej się przypatrzyć, wszyscy okażemy się tym samym.
Jak połączyć jednostkowe szczęście z poczuciem społecznej odpowiedzialności? To jedno z trudniejszych pytań, które pozostawia lektura książki. Pozbywać się nadmiaru przedmiotów, a jednocześnie produkować coraz więcej śmieci? Odwracać wzrok i dzięki temu móc popełniać codzienne, małe akty przemocy? Autorka nie proponuje odpowiedzi — stawia problemy i kreśli kontury wieloznacznych obrazów, które wywołują jednocześnie niepokój i zachwyt.
Korekta: Klaudia Głowacz