Subtelne jak poza
Około 10 lat temu, gdy Internet jeszcze raczkował, podjęłam się pewnej pracy, by móc opłacić czynsz. Odrzuciłam dawne zajęcia w kąt, i zabrałam się za fotografowanie oraz przygotowywanie portofolio dla modelek. Miałam dobrej jakości cyfrowy aparat. Było to na długo, zanim każdy miał taki w swoim telefonie komórkowym. Byłam w tym nawet niezła. W końcu zostałam zauważona. Pracowałam z wieloma początkującymi modelkami, którym udało się później wybić w świecie mody. Ale im więcej siedziałam w tym biznesie, tym większą czułam do niego odrazę.
Po pierwsze odkryłam, że jest tylko jeden akceptowany typ kobieciej sylwetki: 5’10″-5’11″, 34-24-34 (biust-talia-biodra, wymiary podawane w calach). Bez wyjątków. Jeśli biodra jakiejś dziewczyny osiągały rozmiar 36 to mówiono jej, że ma za „ciężki tyłek”. Jedna z dziewczyn, bardzo wysoka (ponad 6 stóp wzostu, 182 cm) wyznała mi, że w swoim CV wpisywała kłamliwe informacje. Używała „tajnego kodu agencji modelek” podając, że ma 5 stóp i 3/4. Żadna z dziewczyn nie przyznałaby się do wysokiego wzrostu, ponieważ odbiegałaby od standardowego wzorca. Czy chcecie porozmawiać o modelkach plus? W Nowym Jorku taka dziewczyna nie może nosić większego rozmiaru niż 10, najkorzystniej gdy ma rozmiar 8. W Los Angeles dopuszcza się modelki o rozmiarach 14 czy 16, jednak ich ciało musi być "proporcjonalne", czyli bez widocznego tłuszczu.
Inną rzeczą, która nie dawała mi spokoju to, wiek zatrudnianych przez agencje dziewczyn. Ciągle młodsze i młodsze. Spoglądałam na portfolia „nowych twarzy" a te wyglądały jak Brooke Shields w „Pretty Baby”. Zdjęcia 14-letnich dziewczyn reprezentowały [w reklamach i magazynach – przyp. tłum.] dorosłe postaci. Modelkę w wieku 23 lat uznaje się już za staruszkę. Oczywiście są wyjątki od reguły, jak Kate Moss, ale mówimy tu o zwyczajnych dziewczynach ze znanych agencji.
Moje klientki, nowicjuszki w branży, były słodkimi, pięknymi dziewczynami. Marzyły o wybiegach, Paryżu, Mediolanie i o tej jednej rozkładówce w Vogue, która pozwoliłaby im na zawrotną karierę. Nie mogłam patrzyć jak wkraczają w świat, który będzie je w ostatecznym rachunku prześladował. Podczas jednej z sesji dowiedziałam się, że modelka ubiega się o doktorat w zakresie technologii kosmicznych. Wspaniała kobieta. Wszyscy mówili jej, że powinna zostać modelką, więc zgodziła się na zdjęcia próbne. W czasie sesji krzyknęłam do niej: „Uciekaj stąd i wracaj do szkoły!”
O czym mówi tytuł mojego wpisu? Po 10 latach świat mody znalazł się pod ostrzałem. Na szczęście społeczeństwo opowiedziało się przeciwko nierealnym standardom kobiecego ciała promowanym przez modowy biznes, przerabianiu zdjęć w Photoshopie, głodówce i ogólnemu wizerunkowi kobiet w mediach. W duchu odnowionej świadomości, zauważyłam, że to wszystko jest subtelne jak poza. Ja sama kazałam modelkom wypinać, nachylać się czy też ustawiać głowę pod odpowiednim kątem. Standard w mojej branży. Ale czy był to rzeczywiście tylko standard? Po przeanalizowaniu setek reklam zdałam sobie sprawę, że wszystkie z póz przybieranych przez modelki mają na celu pokazanie kobietom „ich miejsca”.
Stworzyłam 4 kategorie, do których podporządkować można pozy przybierane przez modelki na fotografiach reklamowych:
- Przestraszona/ofiara - modelka patrzy się przez ramię z wyrazem przerażenia na twarzy. Trzyma swoje ręce w górze i przybiera pozę obronną. Jest martwa. Szarpie się z mężczyzną. Pozostałe wizerunki przedstawiające kobietę jako ofiarę.
- Gotowa do seksu/rozebrana - kobieta na zdjęciu jest gotowa do stosunku: leży na wznak lub w podobnej pozycji. Ma szeroko rozstawione nogi. Leży na łóżku. Jest roznegliżowana. Trzyma coś w ustach.
- Niezagrożona/skromna/dziecięca - głowa pochylona, oczy wpatrzone w dal lub w podłogę. Klasyczne pozycja polegająca na trzymaniu rąk na talii i wypięciu się do przodu, broda skierowana ku dołowi. Język ciała wyrażający podprządkowanie i słabość.
- Uprzedmiotowiona/odczłowieczona/jedna z wielu - zdjęcie bez ujęcia twarzy, wizerunek twarzy przyciemniony. Grupa kobiet ubrana tak samo. Brak indywidualności. Produkt.